Najobrzydliwsza książka świata i jej ekranizacja
Był 2 listopada 1975 roku, ciepła niedziela nad Morzem Tyrreńskim. Malowniczy, uspokajający widok plaży w rzymskiej Ostii zupełnie nie współgrał z tragedią, która zdarzyła się tam zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej. Trzeba było mocno wysilić wzrok, żeby na rozgrzanym słońcem piasku móc dojrzeć smagane wiatrem, pozbawione życia ciało 53-letniego mężczyzny, według naocznych świadków bardziej przypominające stertę śmieci niż ludzką sylwetkę. W okaleczonych, częściowo spalonych, zwłokach trudno było rozpoznać Pier Paolo Pasoliniego, jednego z najwybitniejszych włoskich reżyserów: denat miał zmasakrowaną twarz, kości połamane metalową pałką, obcięte palce i zmiażdżone genitalia. Kilkukrotnie ktoś przejechał też po nim jego własnym autem. Dosłownie za kilkanaście dni do kin miało wejść „Salò, czyli 120 dni Sodomy” – jak się okazało, ostatni film kontrowersyjnego filmowca.
W dzisiejszym odcinku m.in. jeszcze trochę o zakopiańskim misiu; klasyka szkoleń firmowych; co dostajemy w gratisie płacąc w Biedrze oraz madeczka niezadowolona ze strażaków.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą